Podróż Texas Stan w ktorym mieszkam
Wybralismy sie na Swieto Dziekczynienia co wypada w listopadzie a jest 4 dni wolnego. Wyjazd wczesniej rano w piatek. Mielismy piatek, sobota neidziela. Camping pod namiotem, pochodzic po gorach, spokoj, cisza i natura. Pole namiotowe bylo prawie puste, takze byla cisza. Pogoda wspaniala jak na listopad, w ciagu dnia cieplo, moze nawet goraca, a w nocy raczej chlodnawo, trzeba wejsc do spiwora. Kolory jesienne ale nie wszystkie drzewa zmieniaja liscie. Szpilkowe nie, a nawet jest drzewo lisciaste najbardziej popularne w Texasie "live oak" dab zywy, co nie zmienia lisci, sa zielone okragly rok. Caly dzien na trasie na nogach, potem zmeczeni, cos ugotowac i odpoczac. Robi sie ciemno juz ok 5tej popoludniu, ale ognisko dawalo nam troche swiatla (zapomielismy latarek) i ciepla. Potem szybko do spiwora i spac.
Tylko 5 fortografii zrobionych telefonem; nie taka dobra jakosc, ale nadadza atmosfere "cieplo-jesienna".
Po 3 dniach odpoczynku, do domu 4 godz jazdy, a do pracy w poniedzialek.
Huragan przyszedl we wrzesniu 2008. Burmistrz miasta kazal wszystkim opuscic miasto. A Houston ma 3 miliony mieszkancow. Wyobrazacie sobie korki na drogach? Ludzie stali po 15 godz na drodze aby ujechac pare km/mil. A mysmy nie wyjechali! Zostalismy w domu. A huragan przyszedl, ale takii malenki podmuchal i poszedl. Niewiele zniszczen w domach, ale drzewa w okliocy poprzewracal. Przez tydzien nie bylo elektrycznosci, nikt nie szedl do pracy ani do szkoly. Miasto prawie zamarlo. Tak, ta elektrycznosc... najwaznejsza byla lodowka w domu (duzo jedzenia sie zmarnowalo) no i air conditioner czyli klima. A bez klimy to tutaj w Texas we wrzesniu nie wyzyjesz! Wilgotnosc ponad 90% (jakby po deszczu caly czas!) i temp ok 45 C. Nie do wytrzymania. Sklepy niektore otwarte, ale nie wiele sprzedaja. Wody nie ma, nawet w kranie. Ludzie panikuja co robic. Ale przetrwalismy jakos. Gotowalo sie na butli gazowej na zewnatrz w ogrodku. I to co zostalo i nie popsulo sie jedzenie. A moj budynek w pracy zalalo od dachu. Zamkneli caly na pol roku i byl remont kapitalny. Budynek ma 6 pieter i calosc byla nie do pracy, bo moze byc grzyb i boja sie ludzi wpuscic.
Daje pare fotek z okolicy, jak drzewa polamalo.
Pare lat temu bylismy na pieszej wyprawie do Big Bend National Park. To jest najwiekszy w Texasie park. Jest przedziwny bo i gory dosc wysokie jak na Texas i pustynia.
Z domu jest ponad 12 godz jazdy samochodem. Po drodze nocowanie w motelu aby nie byc za bardzo zmeczonym. Potem zabranie wszystkiego na wlasne plecy do plecakow.... i w droge. Szlismy pare godzin, ale slonce doskwieralo porzadnie a byl listopad. Potrafi byc goraco. Na camping prymitywny, to taki gdzie nikogo nie ma, wysoko w gorach, ale miejsce wyznaczone. Wody nie ma i nie ma zadnego strumyczka, aby nabrac. Cala wode trzeba miec ze soba w plecaku. Bo to pustynia... Ale za to jest metalowa mocna skrzynka na jedzenie aby niedzwiedzie je nie zjadly. Tak, okazuje sie ze tu sa, ale niewiele, bo ich nie widzielismy na trasie. Cudownie bylo nocowac pod niebiem pelnym gwiazd, bo w okolicy nie ma mieszkancow na tysiace mil ani swiatel. Noc dosc zimna, ale spiwory mamay cieple. Rano ciezko wstac, bo bardzo zimno. Dopiero ciepla kasza manna nas rozgrzala. Spakowac wszystko, wlacznie ze smieciami i w droge. Dalej w gory.
Tak przez 3 dni maszerowalismy, niewiele ludzi napotykajac na trasie.
Potem na camping gdzie sa prysznice. Oj jak dobrze wziasc prysznic po 3 dniach wedrowki. W samochod, 12 godzin i w domu. Odpoczywac we wlasnym lozku. Oj jak dobrze, jak miekko.
Zostalo tylko pare zdjec.
Znowu paro-dnoiwa wyprawa w inne gory Texasu Guadelupe Mountains, znowu w srodku pustyni. Gory dosc wysokie, ale wokol kaktusy i yucca (wysokie jak drzewa) Dzieci poszly naprzod ze znajomymi, a Jan troche slabnie (niesie olbrzymi plecak z namiotem) i nie pije wody. Jak sie pozniej okazalo trzeba pic galon (ok 3,3 litra) wody na osobe na dzien tutaj aby ten klimat wytrzymac. I tyle trzeba ze soba wziasc, o czy nie wiedzielismy.
Wiec dzieci poszly naprzod a my wolniej sie wleczemy. Noc sie zbliza, a campingu jak nie ma tak nie ma. W nocy rozbijamy namiot aby tylko na plaskim.... to tylko snieg jest, trudno, na sniegu. I tak 1szy raz spalam na sniegu w namiocie. Bardzo silny wiatr cala noc, bo to plasko a tylko gory w tej okolicy. I straznik nas ostrzegl przy wejsciu, ze moga byc niedzwiedzie.
Cala noc nie zmrozilismy oka. Ja balam sie tych niedzwiedzi ze zaraz jeden wejdzie do namiotu. Nad ranem zmarznieci, gotujemy pierwsza zupe aby sie zagrzac. A nowa maszynka nie chce sie zapalic....
Dopiero po 2 godz zapalamy maszynke, grzejemy wode na zupe. Ja mniej zmeczona ide w gore trasa aby odnalesc dzieci i znajomych. A oni w cieple (bo tam bez wiatru) siedza sobie dobrze i martwia sie o nas. A byli tylko 15 min wyzej od nas!
Ale przygoda!
Co roku prawie jedzimy na 1nio dniowa wycieczke do Brenham, ok 2 godz od Houston. Tam jest bardzo swoisty w swoim rodzaju Rose Emporium czyli ogrody rozane. Ale i tam mozna kupic roze "antyczne" to znaczy takie co przetrwaly w opustoszonych domach i cmentarzach. Przetrwaly upal, susze, tropikalne deszcze w duzej ilosci i jeszce rosna, zyja, kwitna. Bez spryskiwania, bez chorob, bez robactwa.
O takie wlasnie nam chodzilo do naszego ogrodka. Kupujemy lub nie, ale teren sie powieksza w kazdym roku. Nawet dodali kosciolek stary (przniesli z innego miejsca w Texasie). Nawet tam juz odbywaja sie sluby bo i B&B jest. Przepiekny teren jak park. Sa tez inne rosliny "native" tzn te co przetrwaja Texas pogode i przystosuja sie.
A obok jset fabryka lodow "BlueBell" jemy wspaniale lody smietankowe...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Dzieki za przemile komentarze. Dodaje fotke Sparkiego.
-
Absolutnie się zgadzam z moim przedmówcą:) Ja się z Kolumbera dowiedziałam już chyba więcej, niż przez całą szkołę średnią;)
A dęby co nie gubią liści to fajna sprawa... tylko że u nas by zmarzły i zgubiły co najmniej liście, jak nie życie! -
Z Twojej Anno relacji dowiedziałem się, że są takie dęby co liści nie gubią. Czyli nie tylko podróże kształcą, ale i zapoznawanie się z relacjami z podróży. Ekstra!
-
Huragany bradzo bardzo duze zadko, przezylam dwa na 30 lat. Raczej duze tropikalne burze i deszcze to potrafia zalac duzo ulic, i sa nieprzjezdne. Niektore domy zalewa, nasz cale szczescie nie. Ulice w okolicy sa zalane powyzej kol samochodowych. Nie probowac wtedy jechac... stac i czekac az woda opadnie dobrych pare godzin.
-
No i jeszcze, jaka fajna opowieść! Teraz to ja daję plusa za taką podróż ciekawą, licząc oczywiście na jeszcze! Ja bym się niedźwiedzia bała...
Super tak z całą rodziną wędrować! -
No patrz, ale ciekawie się zrobiło! Mój znajomy mieszka w Texasie, i bałam się wtedy o niego i jego rodzinę! Ciekawe przeżycie, ale huragany u Was pojawiają się systematycznie? U nas huraganów nie ma, ale wiatry coraz większe bywają. W zeszłym roku u nas złamało się drzewo i poleciało w stronę dachu, na szczęście nie zrobiło szkody. Potem trzeba było je ściąć (złamała się korona sosny). Z pnia chcemy zrobić taras, zobaczymy czy i kiedy nam się to uda.
Opowiadaj dalej, jestem bardzo ciekawa! -
Ok, bede starala sie cos dodawac, stare zdjecia trzeba poszukac, ale na pewno beda lepsze.
-
Fajny weekend! Jak byś tu dodała jeszcze i inne weekendowe wyjazdy w różne fajne miejsca, zebrałaby się ciekawa relacja:)